Plan pięcioletni
U progu finiszu wyborów prezydenckich w USA jak na dłoni widać, że prawicowy populizm ma się już o wiele gorzej niż te 6-7 lat temu, kiedy jego fala tak buńczucznie przelewała się przez glob. Nie dość, że zawsze był tym czym był, to jeszcze teraz już naprawdę przypomina swoją własną karykaturę. Jego narracja (polityczna, społeczna i medialna) okazała się być opowieścią na 4-5 lat - tyle wystarczyło amerykańskiej demokracji, żeby obnażyć nieprzystawanie tej opowieści do ery liberalnej demokracji. 4-5 lat - tyle wystarczyło na demontaż Trumpa w USA. Jestem przekonany, że tyle samo wystarczyłoby i u nas na demontaż rządzącej populistyczej prawicy, patrząc na jej histeryczne reakcje (głównie w prorządowych mediach) na wydarzenia w USA (pomijając juz samą histerię samego Trumpa).
U nas pewnie też by tyle wystarczyło. Gdyby nie miałkość opozycji. Gdyby nie tak usilne opieranie całego swojego przekazu na tzw. "anty-PiS" przez ostatnie pięć lat, że teraz aż trudno jest budować polityczną narrację na czymkolwiek innym. Opozycja płaci tę cenę będąc niewolnikami tego cztero-, czy nawet już pięcioletniego przekazu na tyle mocno, że sami już zaczęlismy odczuwać to na własnych skórach.
I - jako społeczeństwo - płacimy teraz zarówno za błędy PiS, jak i za błędy nie-PiS.
W ostatnim tygodniu, im bardziej nasiliły się ataki na nową, sondażowo wschodzącą siłę na naszej scenie politycznej (https://polska2050.pl/), tym wyraźniej stawało się także i jasne, że przecież w tej całej politycznej narracji jednak można inaczej. Że tę polityczną opowieść można skutecznie opierać na czymś innym/ czymś więcej, niż tylko kontrze do PiS. I właśnie za to, przede wszystkim dziś i w całym kończącym się właśnie tygodniu, obrywa się Szymonowi Hołowni. Nie za to, że jest za mało lewicowy, za bardzo chadecki, za bardzo socjalny i za mało liberalny. Lecz za to, że on już dziś i już teraz zaczyna zabierać flagowe argumenty Lewicy, Platformy i PSL, w sposób podobny jak niegdyś zabrał im je PiS (mowa tu oczywiście o ofercie bytowo- socjalnej).
Mijający tydzień kolejny już raz dobitnie pokazał, jak bardzo rozjeżdza się przekaz płynący z obozu rządzącego. Przekaz dotyczący już praktycznie wszystkiego. Do tego stopnia, że aby główną narrację zapchać już czymkolwiek "atrakcyjnym" dla odbiorców prawicowo-populistycznego dyskursu, trzeba na przykład wykazywać nieprawidłowości przy liczeniu głosów w Stanach. I czynić z tego główną rozrywkę dla odbiorców programów i serwisów info w TVP.
Już nie chodzi nawet o strzelanie na oślep w kolejne grupy społeczne - górników, rolników, nauczycieli, akademików. Problemem prawicowego populizmu w Polsce dziś jest to, że ci górnicy, a także katolicy, czy na przykład narodowcy (a zatem różne zaplecza poparcia dla działań PiS) patrzą już w nieco innym kierinku aniżeli sam PiS. I, co gorsza dla partii rządzącej, oczy przecierać i otwierać zaczynają też tzw. "normalsi". Nie mówiąc już o pierwszych pomrukach niezadowolenia i niedowierzania w szeregach wyborców koalicji rządzącej!
Mijający tydzień, jak żaden od dawna (a może żaden w ogóle, od podwojnego zwycięstwa PiS w 2015r.) pokazuje, że PiS-owi mija powoli i swoje pięć minut, które miał, jak i pewna faza realizacji swojego pięcio-, a może nawet i dziesięcioletniego planu (ideologiczno-kulturowego). Dlaczego? Bo i owe pięć minut, jak i owy wieloletni plan oparte były, w każdej fazie i stadium, na: wskazywaniu kontrastów, budowaniu murów, odgradzaniu się, nieufności wobec "innych", podgrzewaniu emocji. Poszukiwaniu "prawdy" ( na przykład przez Macierewicza). Mówieniu o fałszowaniu wyborów. O tym, ze nie ma innej drogi aniżeli jedna, słuszna "prawda".A ileż przeciętny człowiek może wytrzymać w permanentnym napięciu, które przecież wszystkie te inicjatywy generują (bo nie są to chyba sielankowe klimaty, w których człowiek może poczuć się komfortowo i bezstesowo jak w domu, nie sądzicie?)?
Człowiek potrzebuje przede wszystkim spokoju. W ostatecznym rozrachunku. Nawet jeśli nie jest to dla niego oczywiste i nie od razu to do niego dociera. Nawet jeśli przez większość czasu, świadomie lub nie, sądzi, że przez cały czas potrzebuje stałego dopływu adrenaliny. PiS dał nam jako społeczeństu dużo adrenaliny przez te pięć lat. Dał jej dużo Amerykanom Trump przez ostatnie cztery. Dziś jednak społeczeństwo nasycone nią do pewnego stopnia wysyła jakiś sygnał. Jeszcze nie tak mocny i wyraźny. Lecz przecież populizm Trumpa, Kaczyńskiego, Le Pen czy Orbana też nam się nie objawił z dnia na dzień. Spokojnie, jak to się teraz mówi, jeszcze będzie normalnie.
I dlatego górę brać zaczną teraz wyśrodkowane oferty oraz zracjonalizowanie rozwiązana.
Komentarze
Prześlij komentarz